skip to main |
skip to sidebar
Gazeta Pomorska: Po meczu barażowym o II ligę Goplania - Czarni
Porażka 0:2 w bardzo trudnej sytuacji stawia zawodników z Inowrocławia przed meczem rewanżowym w Żaganiu.
Goplaniści nie byli dużo gorszym zespołem od drugoligowca. O ich porażce zadecydowały niuanse, ale one znaczą w obecnym futbolu bardzo dużo. Dwie stracone bramki w końcówkach obu połów to wynik dekoncentracji, szczególnie w drugim przypadku, gdy kompletnie zagapili się obrońcy. Przysłowiowe gole do szatni bolą najmocniej.
Inowrocławianie nie mieli pomysłu jak sforsować linię defensywną Czarnych. Trener Janusz Kubot ustawił swój zespół najprościej jak się da. Jak najwięcej piłkarzy miało bronić dostępu do własnej bramki, a na desancie czyhał na bezpańskie piłki Pascal Ekwueme, organizując kontrataki. - Wyszło nasze większe doświadczenie i ogranie - podkreślał szkoleniowiec zespołu z Żagania. - Dużo dało nam tych kilkadziesiąt spotkań rozegranych w drugiej lidze. Moi piłkarze nabyli trochę boiskowego cwaniactwa. Dali się wyszumieć gospodarzom, szczególnie po przerwie, i w najbardziej odpowiednim momencie zadali dwa ciosy - tłumaczył trener Czarnych.
Z kolei Jerzy Mądrzejewski, prowadzący Goplanię najbardziej narzekał na brak zdecydowania w sytuacjach strzeleckich. - Takie sytuacje jakie miał Łukasz Drwięga w końcówce pierwszej połowy czy na początku drugiej trzeba wykorzystać - stwierdził szkoleniowiec. - Nie można przyjmować piłki, tylko od razu uderzać. Przecież na treningach jak w polu karnym zawodnik przyjmie piłkę, to ja odgwizduję koniec akcji i strzału nie ma. Łukaszowi Kempskiemu zabrakło czystego trafienia w piłkę i pewnie doprowadziłby do remisu. Najbardziej boli fakt, że rywale oddali dwa strzały na bramkę i strzelili dwa gole. My uderzaliśmy więcej razy, ale nic nie trafiliśmy - stwierdził szkoleniowiec.
Poza tym trener Mądrzejewski podkreślał, że kontuzje kilku podstawowych pomieszały mu szyki i nie mógł zestawić odpowiedniej jedenastki. Na domiar złego urazu w trakcie meczu doznał Kornel Semenowicz, najbardziej aktywny gracz Goplanii. - Najpierw dostałem w kręgosłup, ale doktor jakoś postawił mnie na nogi - opisywał napastnik inowrocławian. - Potem jeszcze dwa razy rywale ostro mnie potraktowali i musiałem zejść. Wziąłem zastrzyk przeciwbólowy, ale czy będę mógł zagrać w rewanżu, za wcześnie jeszcze mówić. Mam nadzieję, że się wykuruję. Najbardziej nie żałuję tego, że zostałem kontuzjowany, ale tego, że piłka po moim strzale przy 0:0 trafiła w poprzeczkę, a nie do siatki. Prowadzilibyśmy i byłaby szansa na korzystny wynik, a tak skończyło się dwoma bramkami dla rywali. Jednak nie poddajemy się i będziemy walczyć. Na wyjazdach gramy lepiej niż u siebie i w tym upatrujemy szansy na nawiązanie walki z Czarnymi - twierdzi Semenowicz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz