W wieku 37 lat zakończył ostatecznie bramkarską karierę. Inowrocławianin, związany przez 25 lat tylko i wyłącznie z Goplanią, święcący – mniejsze i większe – triumfy nie tylko na boisku, ale również w różnego rodzaju plebiscytach na sportowca regionu, swoją wieloletnią przygodę uwieńczył spotkaniem z Chemikiem Bydgoszcz, wygranym 2:1. Bezsprzecznej symboliki temu zwycięstwu dodaje fakt, że Goplaniści dzięki ograniu bydgoszczan zapewnili sobie bój w barażach o II ligę. Krzysztof Łuczak chętnie opowiada o: całej karierze, sukcesach, porażkach, rywalach i swojej przyszłości.
Mateusz Paczkowski: Goplania Inowrocław wydała na świat dwóch wybitnych bramkarzy. Pierwszym z nich był śp. Andrzej Brończyk, który kwitnął w bydgoskim Zawiszy. Drugim był Krzysztof Łuczak. Zgadzasz się z tą tezą?Krzysztof Łuczak: Nie, muszę zaprzeczyć. Tylko i wyłącznie Andrzej Brończyk był wybitnym bramkarzem. To on święcił wielkie sukcesy, grał w I lidze, w wielu dobrych klubach. Ja pozostałem wierny jednemu zespołowi i takimi sukcesami jak legenda Zawiszy nie mogę się pochwalić.
Jednak rzadko zdarza się, by piłkarz przez 25 lat związany był tylko z jednym klubem. Takie przywiązanie to rzecz niespotykana, wręcz wyjątkowa. Jak, w telegraficznym skrócie streściłbyś swoją karierę?Streścić 25 lat jest cholernie trudno. Pamiętam, że do Goplanii Inowrocław przyszedłem w wieku 12 lat. Występowałem wówczas w inowrocławskiej szkółce, a trenerem był Edmund Raniszewski. Los chciał, bym w biało-niebieskich grał przez kolejne 5 sezonów. Kiedy miałem 17 lat zadebiutowałem w pierwszym zespole. Przegraliśmy wówczas z toruńską Elaną 0:4, no ale to był mój debiut. Potem barwy Goplanii reprezentowałem przez następne 20 lat. To była piękna kariera i wszystkim życzę takiego jej uwieńczenia. Przez całe lata spędzone w Goplanii poznałem wielu wspaniałych ludzi, dobrych piłkarzy, świetnych kolegów. Zawsze wyjątkowo będę wspominał okres gry w tym klubie.
Potrafiłbyś wymienić wszystkich trenerów, z którymi współpracowałeś przez ten czas?Nie wiem, czy ktokolwiek byłby w stanie ich wymienić. Nie zdołałem zapamiętać wszystkich, ale z pewnością miło będę wspominał tych, dzięki którym rozwinąłem się jako piłkarz. Zawsze będę dobrze wspominał pracę z trenerami: Edmundem Raniszewskim, Zygmuntem Lewandowskim, Jerzym Mądrzejewskim, Piotrem Radzimskim i Mirkiem Milewskim. Od nich naprawdę wiele się nauczyłem.
A który z tych trenerów miał najlepsze podejście do drużyny?Sam fakt, że najdłużej związanym z Goplanią trenerem jest Jerzy Mądrzejewski każe przede wszystkim jego wymienić. On naprawdę zasłużył się klubowi. A mnie, jako bramkarzowi bardzo dobrze współpracowało się przede wszystkim z trenerami: Radzimskim i Milewskim. Mieli najlepsze podejście do golkiperów. Znali najefektywniejsze ćwiczenia, organizowali najlepsze dla bramkarzy treningi. Od nich najwięcej się nauczyłem strzegąc bramki.
Który sezon wyjątkowo będziesz wspominał? I w czym tkwiła jego wyjątkowość?Były trzy takie sezony. Pamiętam, że od 1999 roku broniliśmy się w III lidze przed spadkiem. Udawało nam się to! A ja byłem wtedy w szczytowej formie, to wtedy udawało mi się bronić karne strzelane przez rywali z renomowanych klubów. To właśnie w tym czasie dostałem nominację w kategorii najlepszy sportowiec roku w regionie. Dlatego ten czas był i będzie dla mnie wyjątkowy.
A który mecz najgłębiej utkwił Tobie w pamięci?Listopad 1999 roku. Mecz pożegnalny Henryka Sobczaka, naszego wspaniałego obrońcy. Graliśmy wówczas z rezerwami warszawskiej Legii. Pamiętam, że to było krótko po urodzeniu mojego syna. Wygraliśmy ten mecz 2:1, a mi udało się obronić rzut karny wykonywany przez Sawickiego. Obronę tą zadedykowałem synowi. A co do samego meczu - wszytko w nim było wyjątkowe. Dwie bramki dla nas zdobył Robert Szutkowski, gol dla Legii padł po strzale Sawickiego. Pamiętam, jak Kenneth Zeigbo wykonywał rzut wolny z około 20 metrów. Uderzył w okienko, a mi udało się ten strzał wybronić. Wtedy nawet sam Afrykańczyk zaczął bić mi brawo. Byłem z siebie dumny. Nie zapomnę tego do końca życia. Wyjątkowe, co zrozumiałe były też mecze derbowe, przeciwko Cuiavii. Uwielbiałem cieszyć się po zwycięstwach nad nimi. Zresztą nie kryję się z niechęcią do tego klubu.
Z którymi, słynnymi piłkarzami polskimi miałeś szansę rywalizować?Najwięcej znanych piłkarzy poznałem w rywalizacji z Legią: Sawickiego, Kowalewskiego, czy ten Zeigbo. Ale grałem też przeciwko Polonii II Warszawa, czy w pucharze z Pogonią Szczecin. Najbardziej kojarzę bramkarzy, bo tylko ich obserwowałem. Stąd pamiętam Liberdę czy Majdana. A kiedy graliśmy z Legią, na ławce siedział wówczas Artur Boruc.
O miejsce w bramce Goplanii od zawsze musiałeś z kimś walczyć. Jak ocenisz, którzy rywale byli najtrudniejsi, których najbardziej cenisz?Marcin Ciesielski i Zbigniew Baranowski, czyli teraźniejsi bramkarze Goplanii. Do nich mam największy szacunek i to oni posiadają największe umiejętności. Mógłbym tez wyróżnić Damiana Kaźmierczaka, z którym rywalizowałem o skład w dawnej III lidze.
Teraz, kiedy mecz z Chemikiem już za nami, oficjalnie przestałeś być bramkarzem Goplanii. Jak ocenisz ten ostatni występ w barwach Twojego klubu?To było coś wspaniałego. Zachwycony i trochę zdumiony byłem organizacją tego meczu. Wszystko było piękne: te liczne podziękowania, brawa, widoczny szacunek u kibiców. Urokowi temu meczowi dodaje niezwykła dramaturgia i ważność zwycięstwa. Sam, osobiście jestem zadowolony z występu. Nie puściłem gola, a jedną akcję udało mi się wybronić. Wszystko było więc fantastyczne. Życzę wszystkim takiego pożegnania.
Jak sądzisz, czy teraz, kiedy Goplania zajęła drugie miejsce w lidze i będzie bić się o baraże, przyjdą lepsze czasu dla klubu? Bo wiadomo, że organizacyjnie Goplania kuleje...Wiadomo, że czasy są ciężkie. Najważniejszym problemem są pieniądze, a w zasadzie ich brak. A kwestii finansowych niestety nie uda się obejść. To, ze gramy ambitnie i mamy potencjał, by zająć miejsce tuż za Olimpią Grudziądz w lidze to jedno, a danie nam możliwości rywalizacji w wyższej lidze to drugie. A do tego drugiego, niezbędne są pieniądze.
Jesteś ikoną klubu, więc na pewno nadal będziesz go tworzył. Ale na jakich zasadach? Kim zostaniesz w zespole?To jasne. Ciągle będę trenerem bramkarzy oraz asystentem. Niestety nie będę miał czasu, by kształcić młodsze pokolenia, a wszystko ze względu na stałą pracę. Oczywiście, nadal będę doradzał młodym bramkarzom Goplanii i przekazywał im niezbędną w tym fachu wiedzę.
Podsumowując wywiad jednym zdaniem – dlaczego przez 25 lat tylko Goplania?Dlaczego? Bo z Goplanią jest jak z piękną kobietą. Jak się zakochasz, to kochasz do końca życia. Jak wariat. Korzystając z okazji chciałem jeszcze serdecznie podziękować wszystkim kibicom, kolegom z drużyny i zarządowi za te piękne 25 lat.